Ortodoksyjni wędkarze nie zhańbią swojej wędki metalową błystką czy gumowym kopytem. Choć sztuczne przynęty wędkarskie to żadna nowość, a twistery to już klasyka (przez niektórych uważana za archaizm), nadal wielu tradycjonalistów łowi wyłącznie na „żywca”. Tłuste białe robaki, czerwone dżdżownice czy wreszcie małe rybki – taki zestaw gwarantuje sukces na każdym łowisku. Jednak niektórzy odrzucają je ze względów humanitarnych, inni z czystej wygody. Kto ma rację? Czy przynęty syntetyczne to samo zło? A może naturalne to przeżytek?

Sztuczne przynęty są wygodniejsze w użyciu

W kryterium wygody bezapelacyjnie wygrywają sztuczne przynęty wędkarskie, a więc błystki wahadłowe i obrotowe, woblery, kopyta, mormyszki, pilkery, rippery, twistery i inne. Wystarczy  je kupić, wyjąć z opakowania i założyć na wędkę. Producenci często dołączają instrukcje zakładania i prowadzenia przynęty, a w opisie produktu można sprawdzić, do jakich ryb i metod łowienia jest przeznaczona.

Zgoła inaczej wygląda stosowanie przynęt „żywych”. O ile wyjęcie kukurydzy konserwowej z puszki nie stanowi żadnego problemu, o tyle robale i małe rybki są już znacznie bardziej kłopotliwe. Po pierwsze, musisz znaleźć rzetelnego sprzedawcę – czyli takiego, u którego liczba martwych robaków będzie akceptowalna (20-25% odrzutów z paczki to norma). Po drugie, w małych miejscowościach dostęp do kupnego żywca jest utrudniony, a więc musisz albo sam polować na robaki i rybki, albo jechać do najbliższego miasta, albo zamawiać przez Internet. Po trzecie – żywe przynęty wędkarskie trzeba przechowywać w specjalnych warunkach, zazwyczaj w pojemniku z wodą ustawionym w lodówce. W wielu rodzinach trzymanie robaków w ogólnodostępnej lodówce bywa zarzewiem wiecznych konfliktów.

Poza tym żywe robaki trzeba przygotować – najpierw odrzucić martwe i zbyt małe, następnie przepłukać je i zapakować do przechowywania/transportu. Robaki na zanętę trzeba dodatkowo zmielić lub pociąć, a następnie pokryć atraktorem. Nie da się ukryć, że sztuczne przynęty są znacznie wygodniejsze w stosowaniu i nie generują tylu problemów.

Naturalne przynęty są tańsze, ale jednorazowe

W kategorii ceny nie ma jednoznacznego faworyta. Z jednej strony przynęty naturalne można mieć całkowicie za darmo – wystarczy pojechać na działkę w dżdżysty dzień i wykopać porcję świeżych dżdżownic czających się tuż pod powierzchnią ziemi. Robaki można wyhodować na mięsie, w Internecie znajdziesz nawet poradniki i instruktaże produkcji własnej – trzeba jedynie zaakceptować brzydki aromat i nieapetyczny widok. Małe rybki wyłowisz tuż przed polowaniem na drapieżniki. Możesz też pójść na łatwiznę i kupić przynętę w sklepach wędkarskich lub przez Internet od niekomercyjnych hodowców. Ile zapłacisz za naturalne przynęty wędkarskie? Opakowanie 100 ml ochotki haczykowej kupisz za ok. 4 zł, porcja robaka białego lub pinki kosztuje 2-4 zł, na duże dendrobeny (nr 4) wydasz ok. 15 zł za 100 sztuk.

Sztuczne przynęty mają o wiele bardziej zróżnicowane ceny – najtańsze gumy kupisz już za 2-3 zł, na jedną błystkę wydasz 5-30 zł, segmentowe woblery to koszt 20-50 zł, ale możesz też skusić się na markowe przynęty za 100-260 zł. Na rynku znajdziesz też mnóstwo tanich zestawów błystek, gum i woblerów cenie nieprzekraczającej 30 zł za 10-20 sztuk. Płacisz raz, a korzystasz przez cały czas – oczywiście dopóki przynęta nie urwie się na twardych zaczepach czy przy agresywnej rybie. W dodatku kompletowanie całej walizki przynęt zapewnia dużą frajdę i nie musisz przed każdym wypadem tracić czasu na zakupy czy kopanie robali.

Sztuczne przynęty są tak samo skuteczne jak naturalne

Ortodoksyjni wędkarze twierdzą, że żadna drapieżna czy wyjątkowo ostrożna ryba nie weźmie na gumowego robaka, metalową błystkę czy drewnianego woblera. To archaiczny mit, któremu absolutnie nie można dawać wiary. Nowoczesne przynęty wędkarskie doskonale imitują wszelkie robactwo (kastery, ochotki, pinki, dendrobeny) i małe rybki – producenci dokładnie odwzorowują kształty i kolory, czasami stosują też środki zapachowe.

Wprawdzie metalowe błystki czy niektóre gumy nawet nie przypominają naturalnego pokarmu ryb, jednak zapewniają wysoką łowność ze względu na wabiące ruchy (wahadłowe, obrotowe) i widoczne w wodzie lusterkowanie.

W sprzedaży są dostępne przynęty wolnotonące, tonące i pływające, dzięki czemu możesz je wyeksponowanie odpowiednio do gatunku ryby czy warunków panujących nad wodą. W dodatku sztuczne przynęty nie zostaną wyjedzone przez drobnicę ani nie spadną podczas zarzucania, więc spokojnie możesz czekać na swoją „wielką rybę”.

Doceniasz wygodę stosowania, ale wciąż nie jesteś przekonany o skuteczności gumy czy metalu? W takim razie zawsze możesz połączyć oba rodzaje przynęt w jednym zestawie lub użyć naturalnego pokarmu jako zanęty.

[Głosów:7    Średnia:1.1/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here